Forum www.iamteamtm.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Kot w rurze

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.iamteamtm.fora.pl Strona Główna -> :: Kawały/teksty
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Zuzanna_Papina
Administrator
Administrator



Dołączył: 26 Lut 2010
Posty: 174
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/500

PostWysłany: Wto 20:34, 04 Maj 2010    Temat postu: Kot w rurze

Autentyczna historia opisana przez jednego z
użytkowników na pewnym forum, musiałam
się tym podzielić.
Andrzej jesteś naszym
idolem.
(Uwaga! Pisownia oryginalna bez cenzury.)

"Czy ta historia może być prawdziwa?
Posiadam. Wróć. Moja żona posiada kota, rasy
kotka, rasy czarnej, rasy ze schroniska, rasy małe
kocie. Guzik by mnie to obchodziło gdyby nie fakt,
że jest małe, że chodzi to to bez przerwy za mną i
trzeszczy - a to na ręce, a to żreć, a to trzeszczy
dla samego trzeszczenia, zupełnie jak jej pani. Generalnie pogłaskać mogę, kopnąć
jakąś rzecz, która leży na ziemi _żeby kot za nią biegał też, niech chowa się zdrowo do
czasu, aż raz zapomnę zamknąć terrarium i zajmie się nim mój wąż, reszta to nie mój
problem. Ale do czasu. Staje się to moim problemem gdy moja współmałżonka udaje się
w celach służbowych gdzieś tam na ileś tam. I spada na mnie karmienie, wyprowadzanie
i sprzątanie po tym całym tałatajstwie. Jako że to zawsze lekko olewam i robię wszystko
w ostatni dzień przed powrotem małżonki nie nastręcza mi to wiele problemów.
Kot jest od niedawna i od niedawna jest nowy zwyczaj - niezamykania łazienki, gdyż w
niej znajduje się urządzenie zwane potocznie kuwetą, do którego kot robi to samo co ja
w toalecie, czyli wchodzi i może spokojnie pomyśleć. Mnie jednak uczono całe życie
zamykać te cholerne drzwi do łazienki za sobą, wiec stale żona mi trzeszczała, że kot
tam nie może wejść i „myśleć”. Ja jestem stary i się nie nauczę, poza tym mieszkam tu
dłużej niż ten kot, sam dom stawiałem, moje drzwi, mój kibel, wypierdalać wiec. I
postawiłem na swoim. Od jakiegoś czasu kot chodzi do toalety razem ze mną. Jak nie
ma małżonki to musi zazwyczaj czyhać na mnie albo miauczeć co by przypomnieć, że
trzeba mu łazienkę otworzyć, bo jak jest żona to ona ma już w biosie zaprogramowane -
ja wychodzę i zamykam, ona idzie i otwiera, żeby kot mógł wejść - taka technologia po
prostu. Czasem kot skacze na klamkę, ale ma jeszcze zbyt mała wyporność i zwisa na
niej bezradnie. Jednak jak moja żona będzie nadal go tak karmić- to w szybkim tempie
będzie za każdym razem klamkę upierdalał - a wtedy wiadomo - wąż.
Dobrze wiec, uporządkuje: żona - delegacja, ja - praca. Wracam, wchodzę do domu, kot
przy drzwiach do łazienki skwierczy, bo jak wychodziłem to zamknąłem za sobą. Ok,
kotku mnie się też chce. Idziemy razem - ja toaletka, okienko uchylam, papierosik (bo
żona będzie za trzy dni - wiec spokojnie wywietrzę) kotek swoje, ja przez okienko
spoglądam, jest cudnie. Kotek wskakuje na kaloryfer, na parapecik i patrzymy razem
przez okno. No cudnie. Kot skończył dawno, ja teraz, pet do muszli, spuszczam wódę, a
ten mały skurwiel jak nie śmignie i sru za tym petem z tego parapetu i do kibla.
Zakręciło nim dwa razy i kota nie ma. Nawet nie zdążył miauknąć. No ja pierdole. Nie ni
chuja to niemożliwe jest. Przecież nawet taki mały kot jest kurwa za duży, żeby przejść
tym syfonem. Ale słyszę tylko pizdut - oż kurwa, no to nie mogło mi się zdawać - coś
ciężkiego poszło w pion. Kurwa, wszyscy święci w trójcy jedyny Boże, ukazali mi się
przed oczami. Kot kurwa popłynął wprost w odmęty prawego dopływu królowej polskich
rzek.
Lecę kurwa na dół do piwnicy, choć może powinienem od razu do schroniska, zanim
wróci moja żona - nie ma wafla, znajdę jakiegoś małego czarnego skurwiela z biała
krawatka, nie było jej kilka dni, może się nie połapie. Ale chuj, najpierw do piwnicy -
zbiegam po schodach, słucham - coś drapie w rurze, pion, kawałek płaskiej rury -
miauczy - jest, kurwa, żyje i nie poleciał do sieci miejskiej. Nawet jak teraz zdechnie to
chuj, przynajmniej będę miał jego truchło i powiem, że kojfnął z przyczyn naturalnych
albo tylko lekko nienaturalnych, bo przecież mi baba nie uwierzy za chuja trefla, że kot
sam wpadł do kibla. Ale na razie drapie i żyje.
Znalazłem taki wziernik, gdzie można zaglądnąć do tej rury i wołam. Kici, kici! Ni chuja,
nie przyjdzie, wołam, wołam, a ten kurwa głąb zamiast przyjść do mnie to kurwa chce
iść tam skąd przyszedł, czyli do góry w pion. Ja go wołam, a on do góry drapie. I
udrapie, udrapie kilkanaście centymetrów i zjazd w dół. No pojebało i mnie, że tu stoję i
jego (kota) tak przez pół godziny. Prosiłem, wołałem, błagałem, groziłem, wabiłem
żarciem i ni chuja, uparł się i nic tylko rura do góry z powrotem do kibla. Za daleko,
żeby włożyć rękę, grabie czy cokolwiek. Jedyna metoda - fight fire with fire - ogień
zwalczaj ogniem.
Zatkałem te rurę przy wzierniku deszczułkami, których używam na podpałkę do
kominka, żeby kot nie popłynął już nigdzie dalej i z buta na górę do kibla - geberit i
woda w dół - bombs gone. I bieg do piwnicy. Po drodze słyszę jak się przewala po rurach
- podziałało. Wbiegam do piwnicy i kurwa koniec świata. Nie ma moich deszczułek - no
może z jedna, cała prowizoryczna tama poszła w chuj i kota też nie słychać już. Ja
pierdole. Kurwa, gdzie ta rura teraz idzie - coś mi świtnęło, że kanalizacja w ulicy, dom
od ulicy ze 30 metrów - może nie wszystko stracone i gdzieś się skurwiel zatrzymał po
drodze.
Biegnę na ulicę, jest studzienka - mam nadzieje, że to od mojego domu. Ni cholery jej
nie podniosę. Ciężka jak szlag i nie ma za co chwycić. Powrót do domu i pogrzebacz od
kominka, tym może uda się to podważyć. Ni cholery - najpierw ugiąłem, potem
złamałem żelastwo. Myśl! Auto stoi na ulicy - mam pas do holowania, może uda się to
szarpnąć. Hak, pas, wsteczny - poszło, aż zakurzyło. Po jaka cholerę takie te wieka
robią ciężkie. Smród jak cholera, ale złażę tam - ciemno jak w dupie, rura jest, wygląda,
że idzie od mojego domu. Latarka. Kurwa, mam w aucie, chujowa, ale może starczy.
Włażę po raz drugi- smród mnie już nie zabije - przywykłem po chwili. Zaglądam i jest,
oczyska mu się tylko świecą. I znów ta sama bajka. Kici, kici, kici, a ten mały
skurczybyk spierdziela w druga stronę. No ja pierdole. Szlag mnie trafi. Długo tu nie
wysiedzę, jest zimno, śmierdzi, a na dodatek ktoś mi zwali te pokrywę na łeb i moje
problemy się skończą jak nic. Nie chcesz po dobroci, to będzie po złości.
Do domu, po brezent. Wyłożyłem dno studzienki, tak by mi nie wpadł głębiej. Zużyłem
wszystkie taśmy samoprzylepne, plastry, żeby nie wpadł do głównej nitki
kanalizacyjnej. Zaglądam co chwile do rury, ale słyszę tylko miauczenie i nic nie widzę.
Poszedł gdzieś w pizdu. Jeszcze tylko trójkąt, żeby nikt się w te otwarta studzienkę nie
wpierdolił, bo na ulicy ciemno. Sąsiad, kurwa, ciekawski, widziałem żłoba jak patrzył
przez okno, jak próbowałem pogrzebaczem podnieść wieko. Nie przyszedł pomóc, a
teraz chuj złamany stoi i się dopytuje. Co mam mu kurwa powiedzieć? że przepycham
kotem kanalizacje? Idziesz w chuj, pacanie.
Powiedziałem mu w końcu, żeby poszedł do domu i pozatykał sobie też wszystkie
otwory, bo na początku osiedla była awaria i wszystkie ścieki się wracają i wybijają w
domach - a ten baran się przestraszył, poleciał i przed swoim domem siłuje się z
pokrywa. Niech ma za swoje.
Wracając do kota - bo menda tam siedzi i nie chce wyjść. Mam wszystko gotowe, wiec
do domu, jedna wanna, druga wanna, koreczek i napuszczam wodę. Papierosik i czekam
pod studzienka, bo nuż mu się zmieni i wyjdzie dobrowolnie. Kurwa, drugi sąsiad
przyszedł - po pięciu minutach następny odmyka wieko, teoria samospełniającej się
przepowiedni działa - kurwa, ludzie to są barany. Idę do domu, obie wanny pełne, ognia
- spuszczam wodę z wanien i dokładam dwa spusty z dwóch spłuczek z domu. Nie ma
chuja, to go musi wygonić albo utopić.
Lecę na ulice, woda wali na brezent aż huczy, a tego skurwiela dalej nie wylało z
kąpielą. Kurwa mać, urwało się wszystko w pizdu i popłynęło, bo ileż to utrzyma tej
wody. Brezent, taśmy, plastry, sznurki - w chuj - jak się to gdzieś przytka, to będę miał
przejebane. Znowu do domu po drugi pogrzebacz, bo trzeba zamknąć ten pierdolony
dekiel. Wchodzę - a ten skurwiel kot tarza się w sypialni po łóżku. No ja pierdole! Jak on
kurwa wyszedł, którędy? Ano kurwa wziernikiem w piwnicy - zostawiłem otwarty. Ja
kurwa stoję i marznę a ten gnój tarza się w mojej pościeli. Zajebie. Przerobie na
pasztet. I jeszcze z radości włazi na mnie. Kurwa mać. Przynajmniej kuleje.
Straty: zajebane łazienki, w obu przelała się woda z wanien, zajebana piwnica, bo
zostawiłem otwarty wziernik i duża część wody poleciała na piwnice. Pościel w sypialni
do wyjebania, brezent z reklama firmy - poszedł w chuj, latarka - w chuj, pogrzebacz w
chuj. Afera na ulicy jak chuj."


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czitos




Dołączył: 05 Mar 2010
Posty: 443
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/500
Skąd: Bielsko-Biała

PostWysłany: Śro 6:13, 05 Maj 2010    Temat postu:

czytając tą opowieść , płakałem ( ze śmiechu ) Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Macko




Dołączył: 01 Maj 2010
Posty: 193
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/500
Skąd: Wołomin

PostWysłany: Śro 11:49, 05 Maj 2010    Temat postu:

nie mogłem wyrobic gdzies w polowie tekstu Very Happy Eksttra

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
raptiz




Dołączył: 01 Mar 2010
Posty: 316
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/500

PostWysłany: Śro 13:45, 05 Maj 2010    Temat postu:

stare ale dobra, choc koncowka mogla byc lepsza

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Assamoa




Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/500
Skąd: Ostrowiec Świętokrzyski

PostWysłany: Śro 18:53, 05 Maj 2010    Temat postu:

Czytałem to z pół godziny bo co chwile leżalem na podłodze ;D

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
JasonNW




Dołączył: 20 Mar 2010
Posty: 560
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/500
Skąd: Polanica - Zdrój

PostWysłany: Śro 19:39, 05 Maj 2010    Temat postu:

nawet fajne...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hitman




Dołączył: 07 Paź 2010
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/500

PostWysłany: Sob 20:33, 23 Paź 2010    Temat postu:

Ja już nie mogłem od momentu kiedy kot poleciał za petem Very Happy hahaha

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mielu




Dołączył: 27 Lut 2010
Posty: 100
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/500

PostWysłany: Sob 21:00, 23 Paź 2010    Temat postu:

Zuza żyje Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
manson




Dołączył: 20 Paź 2010
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/500

PostWysłany: Nie 15:46, 24 Paź 2010    Temat postu:

Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yorktown




Dołączył: 28 Lut 2010
Posty: 411
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/500
Skąd: Poznań

PostWysłany: Wto 16:47, 26 Paź 2010    Temat postu:

mielu napisał:
Zuza żyje Very Happy

Zuzia żyje, ale chyba lepiej mają się górnicy Smile .
BTW. To dzięki Hitman za przypomnienie tego tematu Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hitman




Dołączył: 07 Paź 2010
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/500

PostWysłany: Wto 18:01, 26 Paź 2010    Temat postu:

No problem sam nie mogłem wytrzymać to mówie dam refresh moze ktos nie zagląda w ten dzial to sie wypłacze ;D

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.iamteamtm.fora.pl Strona Główna -> :: Kawały/teksty Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Forum.
Regulamin